Dziedziczenie ADHD i moment, w którym wszystko zaczyna się układać.
Ten post będzie osobisty.
Piszę go z miejsca, które znam bardzo dobrze – jako specjalistka, ale przede wszystkim jako kobieta i mama. Z takiego miejsca, gdzie wiedza spotyka się z doświadczeniem.
I wiem, że trzeba się tym dzielić. Bo wiem, że to czytacie. Że odnajdujecie w tych tekstach siebie i swoich bliskich. Że przesyłacie je dalej. I że często piszecie mi, że to właśnie tutaj – po raz pierwszy – poczuliście ulgę i zrozumienie.
I dlatego to tworzę. Dla Was.

Mój moment
Pamiętam, jak któregoś dnia byłam z moją córką na wizycie u psychologa.
Laura przechodziła wtedy przez trudniejszy czas – jak to bywa w okresie dorastania – więc raz na jakiś czas odwiedzałyśmy panią psycholog. Na jednej z wizyt, gdy rozmawiałyśmy już tylko we dwie, pani psycholog zapytała mnie wprost: „A czy nigdy nie podejrzewała Pani, że Laura ma ADHD?” Pamiętam ten moment dokładnie. Poczułam, jak coś we mnie eksplodowało. W jednej sekundzie wróciły wszystkie emocje z mojego dzieciństwa i dorastania – trudności, upokorzenia, napięcia, problemy.
Zalała mnie fala, której nie dało się już cofnąć. A jednak odpowiedziałam: „Nie. Jestem specjalistą. Zauważyłabym to.”
Tylko że kiedy wróciłam do domu… wiedziałam, że to nieprawda. Że to, że czegoś nie chcę zobaczyć, nie znaczy, że tego nie ma. I że tak bardzo nie chciałam, by moje dziecko musiało przechodzić przez to, co ja – że przez chwilę… po prostu się okłamywałam. Ale przyszło zrozumienie. I przyszło ukojenie. I teraz, z perspektywy czasu, widzę, jak bardzo ADHD łączy nas, a nie dzieli. Jak wiele o sobie dzięki temu wiemy, jak często się z tego śmiejemy, jak swobodnie o tym rozmawiamy. Dziś nie ma w tym ciężaru – jest świadomość, bliskość i luz. Ale droga do tego była dla mnie bardzo ważna. O dziedziczeniu, trochę bardziej naukowo:
Nie ma wątpliwości:
ADHD to jedno z najbardziej dziedzicznych zaburzeń neurorozwojowych.
Według aktualnych badań:
– odziedziczalność ADHD szacuje się na 70–80%,
– jeśli jedno z rodziców ma ADHD (nawet niezdiagnozowane), ryzyko u dziecka wzrasta kilkukrotnie.
W praktyce gabinetowej bardzo często to właśnie diagnoza dziecka staje się punktem wyjścia do rozpoznania ADHD u rodzica – szczególnie u kobiet. Bo wiele kobiet, tak jak ja, przez lata radziło sobie „na siłę”. Przez lata próbowały być „ogarniające”, „zorganizowane”, „przykładne”. I dopiero kiedy w gabinecie pada pytanie o dziecko – zaczynają widzieć siebie. I dlatego ten temat jest tak ważny. Czasem ADHD w rodzinie nie jest problemem – tylko dziedziczonym językiem układu nerwowego.
To nie gen chaosu.
To gen: myślę inaczej, czuję głębiej, działam inaczej niż większość. I dopiero kiedy to zrozumiemy – możemy przestać się siebie bać.

Jeśli ten cykl jest dla Ciebie ważny, możesz postawić mi kawę:
To forma wsparcia, ale też podziękowanie, które naprawdę wiele dla mnie znaczy.
Z czułością i doświadczeniem –
Agata
(edukatorka, terapeutka, kobieta z ADHD, mama dziewczyny z ADHD)
Możesz napisać, jeśli temat Cię poruszył.
Czy też zauważasz podobieństwa między sobą a swoim dzieckiem?
Czy rozpoznajesz swoje ADHD „wstecz”?
Czy miałaś/miałeś taki moment przebudzenia? Albo jak ja nokautu?